piątek, 4 października 2013

Mój paryski kebab

Ojej wiem, ze to baaardzo niezdrowe jedzenie i ze nie powinnam lobbować tego typu przekąsek. No cóż, będę!

Bo czasami ogarnia mnie taka chęć skosztowania tego tak fajnie niezdrowego jedzenia, ze aż mi się uszy trzęsą.

Pamiętam te czasy studenckie, kiedy to po imprezie szło się na głodniaka w poszukiwaniu jakiejś otwartej budki z czymś ciepłym do jedzenia. Jeśli impreza miała miejsce gdzieś w okolicach Rynku to przeważnie wędrowało się na Floriańska bo tam koło godziny 4 nad ranem serwowali „pyszne” (smaku tak naprawdę nie pamiętam-to był jedyny czynny o tej porze lokal w okolicy) kebaby. Jeżeli jednak było się, powiedzmy na Kazimierzu, to truchtem dobiegało się do Hali Targowej, gdzie znajdował się przenośny punkt gastronomiczny koloru niebieskiego, serwujący gorące kiełbaski.
Po zakończeniu jedzenia zawsze, ale to zawsze polowa sosów lądowała bądź to na moich włosach, bądź ubraniu czy na obuwiu. Przez to moje, a jakże, niechlujne jedzenie miałam przez pewien czas uraz do konsumpcji kebaba. Nie wiem czemu ale zawsze obwiniałam za to „kebaba”.
No nic wspomnienia, wspomnieniami a tu człowiek głodny siedzi. A w końcu jest piątek - to najlepszy czas na chapniecie takiego fajnego, niezdrowego fast-foodzika.
W Paryżu mogę Wam polecić najlepszego jakiego jeszcze nie próbowaliście falafela – opisywanego w wielu amerykańskich przewodnikach (nie wiem czy w polskich ?).
Knajpka znajduje się w sektorze Le Marais – wiec już z samej lokalizacji musi być niezła, co nie?
Jest to dzielnica żydowsko-gejowska, jest na topie i można tu znaleźć wiele koszernych sklepików czy pięknych synagog. Kiedyś ta dzielnica była słynna z biedoty – można było spotkać się z dużym ubóstwem ale później zaczęli osiedlać się tu ludzie możniejsi. W dniu dzisiejszym znajduje się tu wiele pubów, klubów czy kafejek naprawdę godnych polecenia. Zbiera się tu dużo Paryżan jak i turystów, chcących podziwiać dzisiejszy klimat Le Marais. Ja osobiście bardzo lubię to miejsce Paryża.  
Ale teraz wracam do falafela.
Knajpka nazywa się L’As du Fallafel i zlokalizowana jest pod adresem 34, rue des Rosiers.
 
Przed wejściem (zdj. www.yelp.com)
 
A wiec jak już wejdziecie w uliczkę i znajdziecie się pod danym adresem to zobaczycie kolejkę (nic dziwnego jesteście w Paryżu, a tu wszędzie są kolejki). Przed wejściem będzie pewnego rodzaju selekcja, ty wchodzisz-ty czekasz. Mała wskazówka- grupki kobiet-maja wejście bez czekania J

Dalsza instrukcja: zamawiamy falefelka i opychamy się pysznym, świeżym i bogatym w kalorie daniem!
Cena jest baaardzo przystepna, powiedzmy od 5 - 7 euro.
Jeżeli macie miejsce na cos jeszcze to teraz przeniosę Was w inne miejsce do 5 dzielnicy, do greckiej - chciałoby się powiedzieć kretynskiej ale chyba tak nie ładnie wiec – restauracji z Krety. Została mi ona polecona przez znajomych z Bliskiego Wschodu (uwierzcie mi oni wiedza jak prawdziwy kebab powinien smakować). Mieści się ona na rue Moufftard pod numerem 10 – L’Ile de Crete.
Tam rzeczywiście wszystko jest super świeże i bardzo dobre a na wyjście oprócz rachunku, rzecz jasna, dostaniecie po małym kawałeczku bakławy.
 
Wejście od Rue Moufftard (zdj. www.yelp.com)
 
Ulicę Moufftard zaliczam do moich ulubionych. Po pierwsze leży w 5-tce, po drugie tętni tam życie, po trzecie jest wiele skwerków przy których można spokojnie posiedzieć i napić się kawy, po czwarte często odbywają się tam targi - przy okazji, których grane są na żywo francuskie piosenki wiec można potańczyć, po piąte można się milo zaskoczyć. Np. Kiedyś gdy przyjechali do nas przyjaciele z Polski i w piątkowy wieczór byliśmy po nocnej eskapadzie, wracaliśmy do domu właśnie ta ulica i o 2 czy 3 nad ranem włączył się nam "mały głód". Większość z miejsc była praktycznie pozamykana - i w jednym otwartym barze, do którego zagadnęliśmy od niechcenia siedział mój palestyński kolega, szamiąc kurczaczka. Po wspólnej wymianie zdań jak dobrze cię widzieć o tej porze...dnia i wielu uśmiechach na ustach popędziliśmy zgodnie naprzód. Moje fumfele spytały czy zawsze tak kogoś spotykam i czy znam więcej takich przystojniaków :)


 

SMACZNEGO !!!

6 komentarzy:

  1. na rue mouffetard polecam au p'tit grec! najlepsze takie jedzenie na szybko everrrrr! falafele na marais to moj punkt staly, gdy jestem w okolicy, ale znacznie czesciej bywam w dzielnicy lacinskiej (szkola....) i tam tez jest rewelacyjne miejsce, gdzie jeszcze do tego mozna brac tyle dokladki warzyw i salat, ile sie tylko chce :)

    ja wciaz nie umiem jesc "na wynos" bez wyrzucenia polowy porcji na siebie ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cos mi ta nazwa brzęczy - tez chyba była polecana ale nie miałam okazji skosztować. Zatem wpisuje na moja liste "to do". Ja tez lepiej znam dzielnicę łacińską, która kocham, ze względu na szkole-i tam tez mam parę miejsc, ale to już kiedy indziej :)

      Usuń
    2. aż jestem ciekawa, czy bywałybyśmy w tych samych lokalach w okolicach st.michel :)

      Usuń
    3. :) myślę, ze szanse są spore - jeśli pijesz kawę to ja w sumie codziennie zahaczałam o Starbucks jeden albo drugi na bd st michel - w zależności od kolejek :) może tam się gdzieś minęłyśmy :)

      Usuń
  2. Uwielbiam Paryskie kebaby, ale oczywiście tylko niektóre :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są taka mila odmiennością od zdrowej i lekkiej kuchni francuskiej :)

      Usuń