sobota, 30 listopada 2013

Noces végétales

Dzisiaj bedzie kulturalne zwiedzanko :)
Zabiore Was mianowicie do Jardin des Plantes, gdzie jest fajna ekspozycja (oczywiscie dzieki Ci moj kochany Wyslanniku za zdjecia i za opowiesci) i jest bardzo roślinnie.
 
Jardin des Plantes miesci sie w piatej dzielnicy Paryża i jest bardzo ladnym miejscem do swobodnego oddychania i odpoczynku posrod pieknych krzewow, kwiatow i innych parkowych alejek.
Zdecydowanie ladniej jest jak przyjdzie wiosna czy jest juz lato i calosc zakwita i pachnie tak pieknie, ze czloweiczek sie cieszy mogac to wszystko zobaczyc. 
Jednak gdy wybierzecie się tam w takie chlodniejsze sezony jakimi jest na przyklad jesien lub zblizajaca sie zima zachecam Was do zagladniecia do pawilonu umieszczonego wewnątrz Jardin des Plantes.
Akurat teraz jest tam wlasnie ta ekspozycja poswiecona "ubraniu" drzew i krzewów.
Wyobrażacie sobie świat natury stworzony przez komponenty, plastik, ceramikę, szkło czy silikon?
W każdym razie po części można to teraz zobaczyć.

"Noces végétales" bo tak zwie się expo, jest zawdzięczana swojemu twórcy - Tzuri Gueta - projektantowi, który skupia się głównie na biżuterii i tekstyliach.


Zmodernizował on naturalna formę świata flory i nadał im swój własny, niepowtarzalny obraz, odziany w tekstylne twory.

 
Odzienie to, to nic innego jak siec koronkowego cienkiego silikonowego tworzywa.
 


Dzięki tej ekspozycji można zobaczyć i poczuć cienką granicę pomiędzy tworzeniem a odtwarzaniem roślin - gdzie jest prawda a gdzie fałsz (?)


Nie wiadomo, ale jest to zdecydowanie nowatorskie spostrzeżenie człowieka na otaczającą nas naturę.

 
To ciekawe poczuć się w wielkiej szklarni niczym w laboratorium, w takim inkubatorze gdzie można zobaczyć przekształcone lub "podrobione" cuda natury jakimi są rośliny.
 
 


Wystawa jest do 02.02.2014.
Cały tydzień od 10 do 17/18 (z wyjątkiem wtorków).
Cena expo to 6 euro (normalny) i 4 euro (ulgowy).
 
Adres:
Grandes Serres du Jardin des Plantes - 57 rue Cuvier 75005 Paris
 

piątek, 22 listopada 2013

Paryż - bawimy się!

Pisze ten post ze względu na wdzięczny dzień jakim jest piątek - święty dzień, który od dawien dawna kojarzony jest z imprezami.

A więc krąży po mieście plotka, że dzisiejszy Paryż nie jest już tak natchniony duchem imprezowania jak to było kiedyś w latach 20tych czy 30tych ubiegłego wieku.

Dzisiaj Miasto Świateł określane jest raczej jako "Europejska Stolice Nudy". Wiem, ze to może zszokować niektórych ale tak właśnie określono Paryż kilka lat temu (dokładnie taka nazwę nadało miastu Le Monde - porównując francuska stolice do Londynu, Berlina czy Barcelony). Wielu śmiałków raczyło twierdzić, że nocne życie w mieście (w tym imprezy rodem z Wielkiego Gatsby'ego) - zaczęły umierać śmiercią naturalną lub zostały wliczone w duch przeszłości-emerytura!

Tak być nie może! Przecież to Paryż, do Jasnej Anielki!

I tak oto, moi mili Czytelnicy, ustanowiono, że przed wyborem nowego mera Paryża (uwaga wybory już za 6 miesięcy!), zostanie wybrany mer "nocnego życia".

Clément Léon - "Człowiek Waszych Nocy "

I tak oto  Clément Léon, dziennikarz i znawca życia nocą został wybrany glosami w liczbie 2,200 - nowym merem "naszych nocy".

Póki co ja trzymam za Leonka kciuki - niech chłopak się wykaże i postawi na nogi szalone nocne życie w Paryżu.

Wam moi drodzy życzę udanego weekendu, udanej aury i jeżeli gdzieś dziś zabłądzicie do jakiegoś baru czy klubu - udanej imprezy!

piątek, 15 listopada 2013

Czas na "uprowadzenie" ...


Zaczne moze od tego, ze niestety Francuzi narazani sa na czeste uprowadzenia - czestsze niz my Polacy. U nas w kraju raczej sie o tym nie mowi bo w koncu to jest inne Panstwo.

Czy ma to zwiazek z wojnami, ekspansjami terytorialnymi, ktore byly lub sa nieodzowne w kulturze francuskiej...
W czwartek uprowadzony zostal francuski katolicki ksiadz - Georges Vandenbeusch. Zostal porwany na terenie Kamerunu. Miejsce porwania (polnocny Kamerun) jest okreslane przez francuskie ministerstwo spraw zagranicznych jako "czerwona strefa". Jest to miejsce formalnie odradzane do przyjazdow, wlasnie ze wzgledow grozb terrorystycznych czy ryzyka porywan. Mimo tego ksiadz, od ponad 2 lat zdecydowal sie tam zyc i pomogac miejscowej ludnosci.
Najprawdopodobniej zostal porwany przez formacje Boko Haram - nigersko-islamska grupe znana z przeprowadzan "operacji" wlasnie na tych regionach.

Co dalej? Wyslano za nim misje poszukiwawcza, ktora trwa nadal. Prezydent Hollande poprosil Francuzow o ostroznosc i oswiadczyl, ze rzad francuski zrobi wszystko by go uwolnic.

Mam nadzieje, ze ten ksiadz, ktory pomagal tam dzieciom, znajdzie sie szybko- bedzie caly i zdrowy...
Porwanie tego ksiedza mialo miejsce dokladnie na nastepny dzien, kiedy to USA uznalo oficjalnie grupe Boko Haram za zagraniczna organizajce terrorystyczna.

Pomyslalam sobie, ze napisze o tym w poscie, choc wielu zada sobie pytanie "co mnie obchodzi jakis francuski ksiadz?". Ale czy wielu z nas zdaje sobie sprawe, ze na innych kontynentach naszej planety dzieja sie naprawde straszne i okropne rzeczy? I niestety nie mamy na to wplywu.

Szkoda, ze ten smutny wpis jest na poczatek weekendu ale widac porywacze nie maja poczucia czasu...

piątek, 8 listopada 2013

Manifestacyjny tydzień

Na początek kilka zdań wyjaśnienia.


Jakiś czas temu dostałam propozycje od portalu www.blogerzyzeswiata.pl aby pisać i pisać o tym co ciekawego dzieje się w kraju zwanym Francją. Portal skupia polskich blogerów z rożnych zakątków świata i ma na celu pomóc czytelnikom w zapoznaniu się z aktualnymi wiadomościami z danego państwa.

Dziękuję za udzielenie mi zaufania w moim amatorskim blogowym świecie - postaram się nie zawieść!

Jako że mam większy kontakt z miastem zwanym Paryż, nie chce Was nie zanudzać tylko szybko, krótko i zwięźle relacjonować sytuacje panujące w moim mieście – całkiem prawdopodobne, że czasami wybiegnę poza terytorium Île-de-France.

**********************************************************

Ten tydzień we Francji zaczął się pod hasłem „manifestacje” (jakże by mogło być inaczej pomyślą sobie niektórzy).

Najpierw manifestacje licealistów o równe traktowanie emigrantów w szkołach i nie „wywalanie” ich z kraju tylko dlatego, ze rodzina przebywa nielegalnie. Leonarda bo tak ma na imię dziewczynka od której to się zaczęło, przez 4 lata uczęszczała do francuskiej szkoły – teraz w wieku 15 lat sąd francuski nakazał całej jej rodzinie wrócić do ich rodowitego kraju – Kosowa. Problem deportacji dotknal takze nastoletniego Khatchika - chlopca z Armenii, ktorego takze po latach spedzonych we francuskich szkolach rząd kazal wyslac do domu...


Demonstracje licealistow na ulicach Paryża

Nastolatkowie zaczęli wałczyć o prawo Leonardy do pozostania i kontynuowania dalszej nauki na terytorium Asterixa – nawet sam prezydent François Hollande pozwolił jej na powrót ale … bez rodziny. To jest raczej trudny temat i raczej nie jest łatwo zdecydować czy warto jest dziecku być w obcym kraju bez rodziny ale na dobrych warunkach i mieć w miarę ustabilizowana sytuacje życiową w dalszej przyszłości czy jednak za wszelką cenę pozostać z rodziną. Ten temat jest o tyle trudny, że dotyczy przecież wielu emigrantów, niezależnie od wieku.

Mainfestacja tzw. „czerwonych czapek bretońskich”.

Kolejnymi manifestacjami były te w Bretanii, gdzie wielu ludzi sprzeciwiało się problemowi bezrobocia-nie zamykaniem zakladu pracy. Kolejny ciężki temat tak istotny w naszym ojczystym kraju. Wyobraźmy sobie, przykładowo w województwie warmińsko-mazurskim, gdzie stopa bezrobocia sięga najwyżej (ponad 20%) ludzie zaczynają protestować – przed zwolnieniami, zamykaniem fabryk, zmniejszeniem opłat itp. W Polsce sytuacja absurdalna, prawda? We Francji jednak ludzie nie umieją inaczej funkcjonować - w końcu zostali wychowani w duchu rebelii i wolności i musza na każdą złą sytuacje odpowiadać manifestacjami, strajkami.

Odbiegajac znacznie od powyższego tematu: w tym tygodniu także miała miejsce dość przyjemna dla Francuzów okoliczność - Prix Goncourt.
Francuska literacka nagroda powędrowała do pana Pierre Lemaitre za powieść „Au revoir là-haut”,
a kolejna nagroda literacka tzw. Prix Renaudot została przekazana dla autora Yann Moix za jego „Naissance”.

wtorek, 5 listopada 2013

Muzyczna Olympia


Moim pierwszym koncertem w Paryżu, na który udało mi się zawitać był ten wykonywany przez francuskiego pieśniarza Serge Lama.
Ten urodzony w Bordeaux artysta jest tak popularny we Francji, jak w Polsce przykładowo Krzysztof Krawczyk.
Wracam wspomnieniami ponieważ koncert był szczególny - artysta świętował swoje 50-lecie na scenie. Sam koncert odbył się w Olympii. Sławnej sali koncertowej, w której swoje utwory wykonywali tacy artyści jak Edith Piaf, Jimi Hendrix czy nasza polska Edyta Geppert.



Dawniej artyści, którzy występowali w tej sali koncertowej mogli poszczycić się nie lada prestiżem, ponieważ nie zapraszano tam wszystkich artystów a jedynie tych wybranych - był to swego rodzaju zaszczyt.
Dzisiaj do sali zapraszane są przeróżne gwiazdy i pomimo upływu lat nadal można tam wyczuć ducha prestiżu.

Wracając do koncertu. Idąc tam zostałam nastraszona, że możliwie będę najmłodszą fanką samego artysty. I rzeczywiście, średnia wieku była lekko nie patrząc dwa razy mój własny wiek, ale artysta pomimo swoich 70 lat dał niezłego czadu!
Miałyśmy super miejsca (na balkonie), z których można było zobaczyć cały zespól artysty.
Mała uwaga, która przyszła mi na myśl.
W wielu miejscach w Paryżu typu teatr, opera czy właśnie taka sala koncertowa przy wejściu na widownie czekają na nas młode osoby (przeważnie dziewczęta), które odprowadzają nas na nasze miejsca. Są to tzw. Ouvreuses. Gdy już Was posadzą na określone miejsca nie zapomnijcie im dać napiwku (1 lub 2 Euro). Inaczej będą one stały przy Waszym krzesełku, czekając na napiwek. Takie są zasady :)

Wracając po raz drugi.

Na scenie towarzyszyło mu około 7 osób - w tym cztery babeczki - które nadały koncertowi niezwykle brzmienie. Ludzie siedzący na widowni klaskali, cieszyli się, śpiewali razem z artysta (ja niestety nie znałam wtedy żadnego kawałka) - bawili się przednie.
Po kilku bisach i po skończonym koncercie byłam nadal pod wrażeniem siły głosu, czystości, zrobionego show - tego wszystkiego naprawdę się nie spodziewałam.
Na koniec jedna z jego najsławniejszych piosenek pt. "Je suis malade".

piątek, 1 listopada 2013

Dzien Wszystkich Swietych

Związana z Dniem Wszystkich Świętych tradycja rozpoczyna się gonitwą po cmentarzach. Rano trzeba zawieźć wiązanki, kwiaty na groby. Później trzeba zapalić znicze na znak pamięci, szacunku, miłości lub po prostu zapalić je tam, gdzie już od dawna nikt nie zapalał. 
Na cmentarzu spotkamy wielu znajomych, którzy podobnie wyjechali z rodzinnego miasta za chlebem, za miłością, z braku laku...
Zamienimy z nimi wiele zdań typu nic nieznaczące "jak się masz", "ja teraz mieszkam w ...", "pracuje jako..." lub inne mniej istotne rzeczy.
Oczywiście na cmentarzu będzie super pora na pokazanie się koleżankom jak świetnie prezentuje się w nowej kurtce czy płaszczu, z nowa torebka do której w sam raz pasują te kozaczki.
Zaobserwujemy rwetes, związany z gorączką pt. "jadę samochodem". Tłumy samochodów parkujących gdzie się tylko da, korkujących gdzie się tylko da i samych zainteresowanych - czyli kierowców kłócących się gdzie się tylko da. To jest to!
Następnie pojedziemy do rodziny aby ich zobaczyć bo dawno się nie widzieliśmy - przegadać o różnych już nieco ważniejszych sprawach, zjeść mega tony samych pysznych posiłków, przygotowanych przez mamy, ciocie, kuzynki, babcie itp.
Nie wiem czy tak jest u Was, drodzy czytający, ale ja znam taki scenariusz Wszystkich Świętych spędzanych w Polsce.
W Paryżu główną mekką Polonii w ten dzień jest grób z tablicą Fryderyk Chopin. Wiele osób nie mających bliskich pochowanych we Francji czy w jej stolicy, uczęszcza na cmentarz Père-Lachaise aby zapalić symbolicznie znicz za pamięć swoich krewnych czy przyjaciół.

Grobowiec Fryderyka Chopina

W kulturze francuskiej dzień 1-go listopada wygląda inaczej niż ten w naszym ojczystym kraju. W Polsce jest tak jakoś spokojnie, kolorowo od światełek ze zniczy. Tam na cmentarzach jest raczej kwieciście ale tylu zniczy raczej nie ma.
Innym ciekawym miejscem na paryskim cmentarzu jest pomnika Jima Morrisona z legendarnej grupy The Doors. Przy nim spotyka się wiele osób - fanów muzyka. Palą tam papierosy, skręty, zostawiają kartki, kwiaty-wszystko aby uczcić jego pamięć.

Grób Jima Morrisona
Na koniec postu  fajny kawałek wykonany przez The Doors, według mnie nadający się na dzisiejszy sentymentalny dzień.