niedziela, 15 września 2013

Taki jest Paryż.


A wiec w ten sobotni wieczór (którego chyba nie zapomnę), po wcześniejszej rezerwacji stolika w restauracji poszłyśmy w miasto :)

Zaczęło się naprawdę fajnie.

Na apéro, czyli aperitif wstąpiliśmy do baru na Oberkampf pt. "Ave Maria". Byłyśmy akurat przed 19 a oni otwierają o tej właśnie godzinie, tłum już zaczął się zbierać wiec grzecznie stałyśmy w kolejce - pogoda była boska-lało!
Gdy już weszłyśmy, przez moment podziwiałyśmy wystrój, który był w stylu latino, a ze nie było za dużo miejsca przycupnęłyśmy przy barze. Tam jest zawsze blisko do wodopoju ;)

Jest to brazylijski bar/pub gdzie jedzenie wygląda naprawdę apetycznie (jeszcze nie kosztowałam) a drinki w stylu Mojito czy Caipirinha są naprawdę mega dobre :)

A wiec tak siedząc sobie przy barze w ten sobotni wieczór i plotkując z moja angielska przyjaciółka sączymy te nasze pyszne drinki. I wtem podczas tworzenia drinka pan barman oblał niefortunnie moja kumpele jakimś "pachnącym" alkoholem... Uups :)

Oczywiście nic się nie stało jemu było strasznie głupio a my odwróciliśmy to wszystko w żart-szczególnie, ze miała ten alkohol na spodniach i we włosach a kolacja przed nami. Pan był na tyle miły, ze na kolejna partie drinków dostałyśmy 50% bonus :)

Po tak miłym plotkowaniu ruszyłyśmy dalej, na kolacje na avenue Montaigne, do restauracji L'Avenue.

Przy wejściu czekała na nas pani, która z uśmiechem sprawdziła nasza rezerwacje po czym zabrała od nasz nasze płaszcze i parasolki i zaprowadziła do stolika przy oknie.

W menu nie znajdziecie dużego wyboru dan-jest kilka, ale ich jakość przyrządzania i podania jest naprawdę super.
Jeśli chodzi o obsługę jest naprawdę milo. Wszyscy się do siebie uśmiechają, panie kelnerki wyglądają naprawdę dobrze (myślę, ze większość z nich to modelki). W tle słychać klubowa muzykę, która puszcza DJ. Na górze możecie zobaczyć pluszowe sofy i poczuć się bardziej kameralnie.
Jest to jedna z tych restauracji gdzie możecie poczuć duch Paryża, tego Paryża top, który często jest przedstawiany w telewizji, na wybiegach, z górnej polki, znanego celebrytom. Restauracja ta należy to miejsc takich, gdzie można spotkać np. Davida Beckhama (nam niestety się nie udało) czy jakieś inne znane osobistości. Jeśli chodzi o ceny to jest raczej ceniona :)

No dobra wracam do mojego opisu.

Na kolacje ja zamówiłam sobie rybke - łososia, moja koleżanka makaronik-penne a wszystko to w akompaniamencie białego winka.
Na deser wzięłyśmy serniczek na pół - nie miałam już miejsca a był on mocno rekomendowany przez moja towarzyszkę i naprawdę chyle czoła był naprawdę dobry. Wzięlyśmy sobie jeszcze po drinku i bylysmy zgodne powrócić na Oberkampf do Ave Maria!
Alors ce voyage!

Wiec złapałyśmy taxi i w minut kilka byłyśmy już w środku w barze. Była godzina gdzieś koło 23 wiec w barze w przeciwieństwie do wcześniej było bardzo bardzo dużo ludzi. Siedzieli przy stolikach, stali przy barze przy drzwiach gdzie tylko było można - bo kurka nie było wolnego miejsca. Az tu nagle zobaczyłyśmy jak zwalania się stolik ... siedziałyśmy tak sobie jakas godzinkę znowu przy drineczkach. Ludzie się śmiali, rozmawiali, ogólnie było czuć, ze jest sobota. Po skończonym drinku udałyśmy się do wyjścia. Przed wyjściem jakiś typ zaczepił moja kompankę tzn. zatarasował jej wyjście i cos zażartował-ale po chwili udało nam się go ominąć i wskoczyć do taksówki. Jechałyśmy w tak super nastwionym humorze, ze żal było się rozstawać.

I wtedy... gdy podjechaliśmy pod mieszkanie mojej koleżanki i gdy chciała zapłacić za kurs okazało się ze nie ma portfelu!!!
Prześledziłyśmy szybko nasze myśli i miejscem gdzie ostatnio widziałyśmy portfel było Ave Maria.
W momencie poprosiłyśmy pana o powrót pod pub. Taksówkarz był trochę zmieszany ale szybko wytłumaczyłam o co chodzi.
Gdy dojechaliśmy na miejsce gość był na tyle miły, ze wszedł z nami do środka aby pomoc w szukaniu i zapytać o ten portfel kelnerek-które postarały, naprawdę się starały szukać ale niestety nic nie znalazły...My tez szukałyśmy może się gdzieś wysunął, może wypadł z torebki i leży tam pod stolikiem...nie, już go nigdzie nie było.
Był to portfel Louis Vuitton, dość duży z logo dość rozpoznawalnym - i najgorsze w tym wszystkim, ze był to prezent na urodziny od brata...

Może to był ten człowiek przy wyjściu nie wiem i nie chce osądzać ale portfel się nie znalazł...

W drodze powrotnej K. zadzwoniła do swoich rodziców do Londynu z prośbą o zablokowanie karty kredytowej - była przerażona i naprawdę zmartwiona... ach...

Uwierzcie mi to był tak miły wieczór a skończył się tak okropnie.

Słyszałam już o różnych akcjach przy metrze, w parkach, w miejscach gdzie czasem trudno to sobie wyobrazić a jednak.

I nie, nie lubię takiego Paryża i nie lubię tego co się tam czasem dzieje w miejscach gdzie człowiek nastawiony jest na dobra zabawę i nagle znajdzie się coś lub ktoś, kto to wszystko popsuje.

Ale cóż taki jest Paryż i takie jest życie...

3 komentarze:

  1. Takie jest życie chyba w wielu dużych miastach, gdzie łatwo o zatłoczone miejsca i wiele idealnych okazji dla tych, którzy jak piszesz - potrafią wszystko popsuć. Słyszałam ostatnio, że w Luwrze nawet co chwilę znaleźć można tabliczki uczulające turystów, by pilnować swoich rzeczy - to chyba jeszcze bardziej smutne, że na podobne sytuacje można być narażonym w miejscu związanym z kulturą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to jest rzeczywiście smutne, niektórzy sa nastawieni na dobre zwiedzanie i dobry czas a inni w tym samym czasie grasują ...

    OdpowiedzUsuń
  3. przykra historia choć w pięknym miejscu...

    OdpowiedzUsuń