poniedziałek, 30 września 2013

Surrealistyczna poezja w wykonaniu Jacques Prévert

Dzisiaj rano przy dwóch stopniach na plusie (w Polsce zaczyna się naprawdę piękna zima tej jesieni) pomyślałam sobie, ze skoro już jest chłodno i już jest jesień to najlepszy moment aby przedstawić Wam ten piękny i zarazem smutny wiersz pióra Jacques Prévert.

Zrodlo


 Déjeuner du matin
 
Il a mis le café
Dans la tasse
Il a mis le lait
Dans la tasse de café
Il a mis le sucre
Dans le café au lait
Avec la petite cuiller
Il a tourné
Il a bu le café au lait
Et il a reposé la tasse
Sans me parler
Il a allumé
Une cigarette
Il a fait des ronds
Avec la fumée
Il a mis les cendres
Dans le cendrier
Sans me parler
Sans me regarder
Il s'est levé
Il a mis
Son chapeau sur sa tête
Il a mis son manteau de pluie
Parce qu'il pleuvait
Et il est parti
Sous la pluie
Sans une parole
Sans me regarder
Et moi j'ai pris
Ma tête dans ma main
Et j'ai pleuré
 

Przytoczyłam tutaj ten wiersz bo bardzo go lubię. Jeśli chodzi o interpretacje to jest trochę ciężej - bo słyszałam wiele opisów wiersza. Mnie kojarzy się  taki oto opis: rzecz się dzieje w barze (nie wiem czemu kojarzy mi się bar?), on siedzi i pije sobie kawę. Z drugiej strony baru wpatruje się w niego kobieta, która darzy go uczuciem, on jednak nie zwraca na nią uwagi. Wstaje, ubiera się i wychodzi- ona zostaje i płacze...
Może mam głupie skojarzenie ale tak mi się nasunął pierwszy scenariusz, gdy przeczytałam ten wiersz. W każdym razie jestem ciekawa jak widza to inni.

Taki Pan z papieroskiem


O samym autorze możecie przeczytać na wiki (link podałam na górze). Bardzo ciekawa postać, uwielbiana przez muzyków, aktorów czy innych pisarzy. Piosenkę o tym jak bardzo szanowanym człowiekiem był sam Prévert, napisał i wykonał Serge Gainsbourg (ten od miłości). Oto i ona:


Jacques Prévert był bardzo dobrze znany w środowisku kinowym jak i teatralnym. Napisal wiele scenariuszy dla filmow typu noir.
W latach 30-tych XX wieku założył z przyjaciółmi stowarzyszenie o nazwie "Groupe Octobre" na cześć Rewolucji Październikowej. Tam wlaśnie jako surrealista zaczął przedstawiać swoje dzieła po raz pierwszy, często tez grane były sztuki teatralne w bardzo dużym krzywym zwierciadle. Przykładowo, on jak i jego przyjaciele przebierali się (przebierali się tam dość często) za księży, aby drwić (czyt. nabijać się) z kościoła i panujących tam niedorzecznych czasami księży.
Jak będziecie w 11 dzielnicy przy Oberkampf, podejdźcie na  Rue de la Folie Mericourt. Pod numerem 13-tym zobaczycie budynek, w którym historia ta miała miejsce. Później wejdźcie do pobliskiego baru, napijcie się kawę - może i was ktoś będzie tam obserwował a później kto wie, opisze w swej poezji...

sobota, 28 września 2013

Niesamowita Wieża Eiffla

Gdy przyjeżdża się do Paryża w celach turystycznych czy tez biznesowych (szeroko rozumiane pojęcie) jednym z najważniejszych punktów z listy "to do & to see" jest bez wątpienia "zahaczenie" o Wieże Eiffla.


Zrodło
 

Ten najbardziej rozpowszechniony obiekt miasta i zarazem całej Francji, zlokalizowany jest w 7 dzielnicy.
Jest wiele dróg prowadzących pod monument ja osobiście lubię ta poniżej.
Wsiadamy w linie metra numer 6, obieramy kierunek Charles de GaulleÉtoile (już kiedyś tu opisałam) i wysiadamy na stacji Trocadéro.
Na mapie metra jest sugestia co do zwiedzania wieży, należy wysiąść na Bir-Hakeim ale ja uważam, ze lepszy i piękniejszy widok na samo dzień dobry będzie właśnie na stacji Trocadéro.

Gdy pierwszy raz tam mnie zawieziono, jechałam właśnie ta trasa. Wyszliśmy ze stacji metra i idąc przed siebie, mój Przewodnik kazał zamknąć oczy. Po kilku krokach i po odwróceniu się w lewo - miałam już otworzyć oczy. Była noc i to był jeden z tych momentów, których nie zapomnę.
Przede mną stała ona w całej swej niesamowitej wielkości, błyszcząc się co jakiś czas niczym choinka w święta. To było magiczne!

La tour Eiffel
Z ciekawostek dotyczących samej konstrukcji, która zbudowano w 1889 roku, specjalnie na Wystawę Światową (chciano ja tez później zdemontować), należy uwzględnić jej wysokość (324 m). Ponieważ wykonana jest ze stali, która ma wysoki współczynnik rozszerzalności cieplnej, jej wysokość zmienia się ok. 15 cm w zależności od panującej temperatury.
Jeżeli wiec będziecie chcieli "zobaczyć" (15 cm do 324 m to jak kropla w morzu) i pobyć na wyższej niż zwykle wieży to zachęcam do przyjazdu do Francji w miesiącach lipiec-sierpień.



W zależności od upodobania i możliwości, zarówno zdrowotnych jak i finansowych górują trzy typy cen.
Jeśli chcemy dojechać winda na drugie piętro wieży, musimy zapłacić 8,50 euro.
Jeżeli wybieramy się na sam szczyt, winda zawiezie nas tam za 14,50 euro.
Dla tych co nie lubią windy a lubią "zdrowotne" wspinaczki po schodach jest opcja trzecia, czyli 5 euro (wchodzimy tylko do drugiego pietra).
Niezależnie od pory roku czy pory dnia, przed kasą spotkamy się z ogromnymi kolejkami. Ale warto naprawdę postać i odczekać swoje. W kolejce zawsze można zobaczyć "coś" lub "kogoś" ciekawego.
W moim przypadku był to obecny wówczas obrońca PSG - Diego Lugano :)

piątek, 20 września 2013

Nocna pora na kulture

Jeżeli jesteście w Paryżu albo lepiej, wybieracie się do niego w najbliższym czasie to chce Was poinformować ze dokładnie 5-tego października, czyli za dwa tygodnie, w mieście rozpoczyna się festiwal kultury - La Nuit Blanche (Biała Noc). Wyobraźcie sobie, ze w jedna noc w roku Paryż zamienia się w żywa i otwartą galerie kultury...

Jak co roku podczas tego festiwalu można zobaczyć czasowe wystawy, zaprojektowane właśnie z okazji tego wydarzenia. Przez cala noc można wejść do muzeów, prywatnych lub publicznych galerii sztuki czy innych obiektów kulturalnych.


"Na mieście" będzie można podziwiać dzieła artystów z pięciu kontynentów świata. Jeśli więc zabłądzicie gdzieś przy nabrzeżach Sekwany, przy Canal Saint-Martin, w okolicach Republique, Marais czy w dzielnicach na Belleville to będziecie naocznymi świadkami niesamowitej atmosfery, towarzyszącej tej szczególnej i jedynej nocy w roku.



Z tego co mi wiadomo, będą brzmiały glosy dzwonów - tych prawdziwych i tych wirtualnych. W innym miejscu będzie można posłuchać muzyki wykonywanej przez kwartet smyczkowy. Muzyka będzie dosłownie niebiańska ponieważ  artyści z kwartetu będą grać ja na żywo z ... helikopterów latających nad naszymi głowami!
W miedzy czasie, (już na ziemi) inny artysta zaprezentuje swoja "Ode do miłości" za pomocą fajerwerków :)
W parku Belleville będzie można zobaczyć grę świateł i dźwięków, wzdłuż Sekwany będzie można potańczyć i poczuć się trochę jak w klubie a to wszystko za sprawa miksujących DJ.
Na Place de la Bataille de Stalingrad zagracie sobie w nietypowa grę włączającą stojące tam monumenty a Place de la Republique będzie otulony pięknymi rzeźbami...

Aaa i zapomniałam dodać, ze to wszystko jest oczywiście za darmo!

Dwanaście lat temu zorganizowano pierwszą w Paryżu "Biała Noc". Chciano aby wszyscy, bez znaczenia czy ich na to stać czy nie, zakosztowali kulturalnej niespodzianki serwowanej przez to europejskie miasto, które jest tak dobrze znane z kultury i sztuki.

Program festiwalu znajduje się TUTAJ.

Serdecznie namawiam Was do wzięcia udziału w tej akcji i później do zamieszczania zdjęć, tak aby kto chętny mógł zobaczyć co wyprawia się w Paryżu kiedy słońce już zachodzi a sztuczne światła nadają temu miastu inny, magiczny wymiar.

niedziela, 15 września 2013

Taki jest Paryż.


A wiec w ten sobotni wieczór (którego chyba nie zapomnę), po wcześniejszej rezerwacji stolika w restauracji poszłyśmy w miasto :)

Zaczęło się naprawdę fajnie.

Na apéro, czyli aperitif wstąpiliśmy do baru na Oberkampf pt. "Ave Maria". Byłyśmy akurat przed 19 a oni otwierają o tej właśnie godzinie, tłum już zaczął się zbierać wiec grzecznie stałyśmy w kolejce - pogoda była boska-lało!
Gdy już weszłyśmy, przez moment podziwiałyśmy wystrój, który był w stylu latino, a ze nie było za dużo miejsca przycupnęłyśmy przy barze. Tam jest zawsze blisko do wodopoju ;)

Jest to brazylijski bar/pub gdzie jedzenie wygląda naprawdę apetycznie (jeszcze nie kosztowałam) a drinki w stylu Mojito czy Caipirinha są naprawdę mega dobre :)

A wiec tak siedząc sobie przy barze w ten sobotni wieczór i plotkując z moja angielska przyjaciółka sączymy te nasze pyszne drinki. I wtem podczas tworzenia drinka pan barman oblał niefortunnie moja kumpele jakimś "pachnącym" alkoholem... Uups :)

Oczywiście nic się nie stało jemu było strasznie głupio a my odwróciliśmy to wszystko w żart-szczególnie, ze miała ten alkohol na spodniach i we włosach a kolacja przed nami. Pan był na tyle miły, ze na kolejna partie drinków dostałyśmy 50% bonus :)

Po tak miłym plotkowaniu ruszyłyśmy dalej, na kolacje na avenue Montaigne, do restauracji L'Avenue.

Przy wejściu czekała na nas pani, która z uśmiechem sprawdziła nasza rezerwacje po czym zabrała od nasz nasze płaszcze i parasolki i zaprowadziła do stolika przy oknie.

W menu nie znajdziecie dużego wyboru dan-jest kilka, ale ich jakość przyrządzania i podania jest naprawdę super.
Jeśli chodzi o obsługę jest naprawdę milo. Wszyscy się do siebie uśmiechają, panie kelnerki wyglądają naprawdę dobrze (myślę, ze większość z nich to modelki). W tle słychać klubowa muzykę, która puszcza DJ. Na górze możecie zobaczyć pluszowe sofy i poczuć się bardziej kameralnie.
Jest to jedna z tych restauracji gdzie możecie poczuć duch Paryża, tego Paryża top, który często jest przedstawiany w telewizji, na wybiegach, z górnej polki, znanego celebrytom. Restauracja ta należy to miejsc takich, gdzie można spotkać np. Davida Beckhama (nam niestety się nie udało) czy jakieś inne znane osobistości. Jeśli chodzi o ceny to jest raczej ceniona :)

No dobra wracam do mojego opisu.

Na kolacje ja zamówiłam sobie rybke - łososia, moja koleżanka makaronik-penne a wszystko to w akompaniamencie białego winka.
Na deser wzięłyśmy serniczek na pół - nie miałam już miejsca a był on mocno rekomendowany przez moja towarzyszkę i naprawdę chyle czoła był naprawdę dobry. Wzięlyśmy sobie jeszcze po drinku i bylysmy zgodne powrócić na Oberkampf do Ave Maria!
Alors ce voyage!

Wiec złapałyśmy taxi i w minut kilka byłyśmy już w środku w barze. Była godzina gdzieś koło 23 wiec w barze w przeciwieństwie do wcześniej było bardzo bardzo dużo ludzi. Siedzieli przy stolikach, stali przy barze przy drzwiach gdzie tylko było można - bo kurka nie było wolnego miejsca. Az tu nagle zobaczyłyśmy jak zwalania się stolik ... siedziałyśmy tak sobie jakas godzinkę znowu przy drineczkach. Ludzie się śmiali, rozmawiali, ogólnie było czuć, ze jest sobota. Po skończonym drinku udałyśmy się do wyjścia. Przed wyjściem jakiś typ zaczepił moja kompankę tzn. zatarasował jej wyjście i cos zażartował-ale po chwili udało nam się go ominąć i wskoczyć do taksówki. Jechałyśmy w tak super nastwionym humorze, ze żal było się rozstawać.

I wtedy... gdy podjechaliśmy pod mieszkanie mojej koleżanki i gdy chciała zapłacić za kurs okazało się ze nie ma portfelu!!!
Prześledziłyśmy szybko nasze myśli i miejscem gdzie ostatnio widziałyśmy portfel było Ave Maria.
W momencie poprosiłyśmy pana o powrót pod pub. Taksówkarz był trochę zmieszany ale szybko wytłumaczyłam o co chodzi.
Gdy dojechaliśmy na miejsce gość był na tyle miły, ze wszedł z nami do środka aby pomoc w szukaniu i zapytać o ten portfel kelnerek-które postarały, naprawdę się starały szukać ale niestety nic nie znalazły...My tez szukałyśmy może się gdzieś wysunął, może wypadł z torebki i leży tam pod stolikiem...nie, już go nigdzie nie było.
Był to portfel Louis Vuitton, dość duży z logo dość rozpoznawalnym - i najgorsze w tym wszystkim, ze był to prezent na urodziny od brata...

Może to był ten człowiek przy wyjściu nie wiem i nie chce osądzać ale portfel się nie znalazł...

W drodze powrotnej K. zadzwoniła do swoich rodziców do Londynu z prośbą o zablokowanie karty kredytowej - była przerażona i naprawdę zmartwiona... ach...

Uwierzcie mi to był tak miły wieczór a skończył się tak okropnie.

Słyszałam już o różnych akcjach przy metrze, w parkach, w miejscach gdzie czasem trudno to sobie wyobrazić a jednak.

I nie, nie lubię takiego Paryża i nie lubię tego co się tam czasem dzieje w miejscach gdzie człowiek nastawiony jest na dobra zabawę i nagle znajdzie się coś lub ktoś, kto to wszystko popsuje.

Ale cóż taki jest Paryż i takie jest życie...

czwartek, 12 września 2013

Czas na odpoczynek po zwiedzaniu.

Pewnego razu bladzilismy z moim Przewodnikiem po okolicach Monge w V dzielnicy Paryża. Było to w marcu a konkretniej 8-ego wiec mielismy nadzieje, ze siądziemy sobie gdzies spokojnie i napijemy się kawki bądź herbatki w towarzystwie jakiejś pysznej slodkosci.
Pogoda była dość nieprzyjemna i deszczowa, ja bylam po piecio godzinnych zajeciach wiec jak najszybciej chcieliśmy znaleźć się w przytulnym, suchym i spokojnym miejscu :)

Idac sobie tak Rue Ortolan po naszej lewej stronie ukazalo się to oszklone, herbaciane miejsce (już kilka razy przechodziłam tam ale nigdy ze specjalnym zainteresowaniem nie zwracałam na nie uwagi).
Mój Przewodnik zapytal: A może tutaj wejdziemy zobaczyć co maja?... No pewnie czemu nie :)

Wiec po dojściu do drzwi ukazal nam się wysoki pan ubrany w czarny chiński stroj (pan nie był wcale Chinczykiem), który z przyjemnym uśmiechem na twarzy otworzyl nam wielkie szklane drzwi.
Zauroczeni milym klimatem weszlismy do srodka i przy samej ladzie tak samo mila i już trochę nizsza pani (to już była prawdziwa Chinka) zapytala nas grzecznie czy mamy rezerwacje.

Hmmm była godzina jakos przed 16-ta, w samej herbaciarni było może 4 osoby plus ekipa ze sklepu. Wiec rozgladajac się dookoła zobaczyłam, ze jest kilka wolnych stolikow.

Odpowiedzielismy, ze niestety nie mamy rezerwacji i spytaliśmy grzecznie czy nie znalazł by się jeden wolny stolik. Oczywiście się znalazł :)

I się zaczelo ...

Przyszedł do nas ten sam pan, który otworzyl drzwi i podal nam dwie karty i z uroczym uśmiechem odszedł.

Po otwarciu karty ukazal nam się spis przeróżnych herbat najczęściej chińskich lub tajwańskich wraz z ich cenami. Tak ta herbaciarnia nie należy do najtańszych - wręcz przeciwnie jest dość droga. Ale skoro już tam weszliśmy chcieliśmy skosztować co nie co.
W następnej chwili jakby znikad zjawil się ten pan i zapytal, która herbatke będziemy degustować.
Oniesmieleni stwierdziliśmy, ze zasugerujemy się "mala" podpowiedzia.

Padlo pytanie jakie smaki preferujemy. Zielone! Ja wybrałam cos ze slodkoscia, natomiast mój wspoltowarzysz - cos mocniejszego-intensywniejszego czyli smak kwiatow :)

Za kilka chwil dostaliśmy dwa zestawy do degustacji naszych herbat.

Był to czajniczek z podgrzewaczem, dwie porcelanowe miseczki w roznych ksztalatach, jedno głębsze naczynko oraz dwa malutkie czajniczki wraz z herbata.

I teraz wyobrazcie sobie, mieslismy pelna prezentacje pt. "co, jak, gdzie i kiedy" - rytual sporządzania i picia herbaty według starych tajwańskich tradycji.

Wpierw w czajniczku było przepłukanie lisci herbaty ("brudna" wode zlewalo się do głębszego naczynka), po czym już po zaparzeniu herbaty, napar wlewany był do jednego z porcelanowych naczynek (dluzsze i węższe) tak aby przelac je do drugiego (tego do picia herbaty) i szybko powachac zapach z dluszego naczynka.
W tym czasie pan opowiadał nam jakie zapachy sa w naszej herbacie, a raczej jakie składniki w niej się znjaduja. I rzeczywiście mogłam powiedzieć ze zapach się zmienial i to było naprawdę ciekawe, ze wraz z pociagnieciem noskiem czułam lekki kwiat lilii az po zapach miodu :) To było niesamowite!
Dodatkowo podczas tej prezentacji zostaliśmy wtajemniczeni w historie tego rytualu wraz z historia herbat. Ostatnia sugestia naszego "nauczyciela" było pijcie herbaty dotad dopóki smak i zapach przestanie zanikac - czyli ok 10 razy zalewania herbaty goraca woda. Uslyszelismy "Bonne dégustation!"-po czym pan zniknal.
A wiec zostaliśmy sami z herbatka. Wśród bambusowych drzewek sluchajac relaksacyjna wschodnia muzyke przeplatana ze spiewem ptakow, ogladajac sobie wystroj wnętrza zrobiony na stara apteke, na której polkach było pelno puszek z herabtami - ale naprawdę pelno!
Podczas prezentacji nasz "guru" powiedział nam również ze niektóre z tych herbat wystawione sa na giełdach (gatunek Pu-Erh) a ich cena w sklepie z roku na rok rosnie - ma to związek z wiekiem herbaty. Zdzwilo mnie również, ze herbaty Pu-Erh sa określane tutaj herbatami czarnymi, a nie jak do tej pory sadzilam- wyłącznie czerwonymi. Ma to związek z dzieleniem koloru herbaty wg suszu i naparu.

W miedzy czasie do srodka wchodzili turyści, klienci i kupowali sobie te wspaniale herbatki, których ceny niestety nie dalo mi znane poznac. A gdy chcieli wyjść ze sklepu pani za lada wlaczala taki przycisk i dopiero wtedy drzwi można było otworzyć...

Spedzilismy tam 3 godzinki i nawet do tej pory nie wiem jak to się stało,  za herbatki zaplacilismy jakies 42 Euro. Pozniej widziałam, ze najdrozsza cena za degustacje wynosila 190 Euro !!!

Za ten relaks, za ten smak, za te wszystkie ciekawe historie i opowiadania - warto tam wejść i na chwile zdnaleźć się posrod Dalekiego Wschodu i to całkiem blisko bo w Europie, w Paryżu pod adresem 1 Rue Saint-Médard w herbaciarni Maison des Trois Thés.


Maison des Trois Thés - na zewnątrz



W srodku herbaciarni

piątek, 6 września 2013

L'Arc de Triomphe

Kolejnym krokiem w przygodzie pt. "Mój Paris" będzie zwiedzanie Luku Triumfalnego, oczywiście w Paryżu. :)

Zabytek ten miesci się w VIII dzielnicy i jest etapem końcowym przy przechadzce po Champs-Élysées (Pola Elizejskie).

Sam luk jest na Place Charles-de-Gaulle. Jest to przeogromne (jak dla mnie!) skrzyżowanie - rondo gdzie można spotkac 12 !!! drog laczacych się ze sobą. Ruch jest tutaj tak nasilony, ze bedac tam wiele razy, uwierzcie mi lub nie - nie widziałam tam stłuczek. Wyobrazcie sobie tutaj nie ma swiatel!
Pomimo tego ogromu, samochody na rondzie a raczej ich kierujący, swietnie radza sobie z trzymaniem: a) się swojego pasa i b) nerwow na wodzy. No coz, dla mnie jest to zbyt stresujące doznanie wiec moze wroce do opisu luku :)

A wiec na samym srodeczku takiego "rondeczka" znajduje się nasz bohater - Luk Triumfalny.
Niektorzy zadadzą sobie teraz pytanie. No dobra skoro luk jest na srodku ronda na którym nie ma świateł stopu to jak mam się do niego dostać ???

Nie, nie trzeba z calych sil biec pomiędzy tymi rozpędzonymi samochodami (przejścia dla pieszych oczywiście tez tam nie ma), wystarczy rozgladnac się dobrze i po prawej stronie Pol Elizejskich, stojąc twarza do luku zobaczycie zejście jak do metra. Tam jest spokojne i bezpieczne podziemne przejście prowadzące do luku.

Jeżeli uporacie się z przejściem musicie odstac jeszcze tylko swoje w kolejce po bilety (9,50 Euro).
TERAZ UWAGA! Jeżeli macie do 25 lat nie potrzebujecie placic za bilet - dla Was jest za darmo! :)

A wiec z biletem w rece udajecie się do srodka luku. I wspinacie się do góry. Tak, tak wspinacie się po schodkach do samej góry. Schody sa bardzo wąskie i strome i kreca się do góry niczym lody wloskie. Wiec po zrobieniu tych 284 (!) stopni macie niezla faze :) Ale 100% warto bo widoki z samego szczytu naprawdę zapierają dech w piersiach :)


Marsylianka na Luku Triumfalnym
  



Widok na Nowy Luk Triumfalny (Grande Arche)



 


Widok na Bazylike Sacré-Coeur



 


 Pola Elizejskie
 
Wieza Eiffla